Aktualności, Nowodwór

Paliło się, a hydranty były suche

Opublikowano 09 listopada 2018, autor:

– Strażacy musieli dowozić wodę, żeby ugasić pożar. Na szczęście nikt nie ucierpiał – opowiada świadek zdarzenia, Magdalena Sladek

Do pożaru doszło w Borkach na jednej z niezamieszkałych posesji. Jej właścicielem jest Marek Kamiński, który na co dzień mieszka w Lasocinie. Tu ma ojcowiznę.  – W Borkach  bywam czasami. Stoi tu pusty dom i obora – wyjaśnia. To właśnie w niej został wzniecony ogień. Spaliła się słoma i część poukładanej w worki wierzby na opał. – Straty nie są duże. Na szczęście budynki ocalały i nikomu nic się nie stało – tłumaczy Kamiński.

 

 Czarny dym nad domem

Świadkowie opowiadają, że nad nieruchomościami unosił się ciemny dym. Wyglądało to tak, jakby leciał z komina.  – Zastanawiałam się, jak to możliwe skoro nikt tu nie mieszka od wielu lat. Wydawało mi się to dziwne – opowiada Magdalena Sladek. – Mąż jest strażakiem, więc pobiegł na miejsce. Otworzył oborę i ujrzał ogień. Paliła się słoma w środku  – dodaje. Karol Sladek zadzwonił po wsparcie, a pani Magdalena poinformowałam właścicieli. Niespełna po 10 minutach na miejscu pojawiły się pierwsze zastępy. Jak opowiada Sladek strażacy chcieli gasić pożar i udali się do hydrantów, ale … żaden z nich  nie działał. – Strażacy korzystali z trzech hydrantów w Borkach. Nie udało im się zaczerpnąć z nich wody, więc musieli ją dowozić – tłumaczy pani Magdalena. Twierdzi, że to nie pierwsza tego typu sytuacja. – Jakiś czas temu w Zawitale spaliła się stodoła, bo hydranty nie działały – mówi.

 „Mogą się zassać”

– Za sprawność hydrantów odpowiada zarządca tej sieci, w tym przypadku urząd gminy – wyjaśnia Monika Kośmicka z PSP w Rykach. – Zarządca ma obowiązek sprawdzać i kontrolować sieć przynajmniej raz w roku – dodaje.

Ryszard Piotrowski zapewnia, że gmina pamięta o regularnych kontrolach. Wójt tłumaczy, że takie sytuacje się zdarzają, bo hydrantów nie używa się na co dzień i mogą się zassać. Uważa jednak, że strażacy nieumiejętnie się nimi posługiwali. – Zamiast odkręcić zasuwę hydrantową, ci odkręcili sieciową. Doprowadziło to do wzrostu ciśnienia. Woda z hydroforni w Trzciankach i Nowodworze skumulowały się i w nowodworskiej z dużą siłą leciała brudna woda  – wyjaśnia. – Mogło to zakończyć się gorzej i dojść do pęknięcia rur, dlatego trzeba racjonalnie używać tego typu sprzętu – dodaje.

To mogło być podpalenie

Marek Kamiński przypuszcza, że ktoś celowo wzniecił pożar. – Mogę tylko gdybać, czy ktoś tu przebywał. Instalacja elektryczna jest odłączona, więc ona z pewnością nie była przyczyną pożaru – tłumaczy.  – Przypuszczalną przyczyną zdarzenia było prawdopodobnie podpalenie – precyzuje Monika Kośmicka. Magdalena Sladek  która mieszka po sąsiedzku twierdzi, że nie widziała nikogo na podwórku. – Dzień przed pożarem byłam tam, b kurczak mi uciekł. Wszystkie drzwi były zamknięte. Prawdopodobnie ktoś wszedł w nocy, żeby się ogrzać – podejrzewa.

W zdarzeniu brały udział jednostki: JRG Ryki, OSP KSRG Grabów Rycki, OSP Grabów Szlachecki, OSP Zawitała i OSP Trzcianki.

Magdalena Grzelak

komentarz »
  1. Tutejszy 9 listopada 2018 12:46 - Odpowiedź

    Po to strażacy są wyposażeni w wozy gaśnicze z własnym zbiornikiem wody, aby po dojeździe ogli z marszu przystapić do akcji gasniczej. Dojazd to kilka do kilkunastu minut.

Napisz komentarz »

Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.