Aktualności, Historia

Przestrzelone czaszki ukazują prawdę

Opublikowano 15 sierpnia 2012, autor: DM

Pod koniec lipca na warszawskich Wojskowych Powązkach rozpoczęły się prace mające na celu odnalezienie miejsc pochówku żołnierzy podziemia niepodległościowego straconych w więzieniu na Mokotowie w okresie powojennym. W ubiegłym tygodniu w ekshumacji Żołnierzy Wyklętych uczestniczył Daniel Zawadka, współpracownik naszej gazety.

– Od momentu, gdy usłyszałem o ekshumacjach, miałem chęć tam pojechać – mówi Daniel Zawadka, który w czwartek (9 sierpnia) pomagał w odkopywaniu szczątków pochowanych żołnierzy. W pracach uczestniczył jako wolontariusz oraz przedstawiciel naszej gazety. – IPN dopuszcza do prac osoby, które w ramach wolontariatu są chętne przerzucać tony ziemi z jam grobowych. Wykopy przeprowadza się w miejscach wskazanych wcześniej georadarem, a na odpowiedniej głębokości dołem zajmują się już specjaliści. Wolontariat tego typu znacznie usprawnia prace prowadzone przez archeologów, którzy np. nie muszą już poświęcać czasu na przeszukiwanie wydobytej z jam ziemi, w której często odnajdywaliśmy fragmenty kości – dodaje.

Dla Daniela prace te, oprócz ogromnej wartości historycznej, mają również szczególne znaczenie ze względu na realną szansę odnalezienia kilku osób związanych z ziemią rycką, m.in. małżeństwa Kuchniów – adiutanta i zastępcy „Orlika”, ppor. Wacława Kuchnio ps. „Spokojny” i Zofii Kuchnio ps. „Zosia”. Nękani  przez resort bezpieczeństwa, w obliczu obławy funkcjonariuszy UB i MO, popełnili samobójstwo w mieszkaniu znajomych przy pl. Mirowskim w Warszawie, 8 czerwca 1948 r.

– Bardzo prawdopodobne wydają się szanse odnalezienia por. Zygmunta Wilczyńskiego ps. „Żuk”, który po śmierci „Orlika” przejął komendę referenta bezpieczeństwa WiN na Obwód Puławy. „Żuk” został aresztowany już po ujawnieniu w 1948 r. i określony przez władze jako „zdecydowany wróg Polski Ludowej, oraz zacięty i zdyscyplinowany WiN-owiec”, tym samym został skazany na karę śmierci i stracony na Mokotowie 26 października 1950 r. Wobec niego, tak jak i wielu innych żołnierzy AK-WiN ówczesny prezydent Bolesław Bierut nie zastosował prawa łaski – mówi Daniel Zawadka. – Oprócz „Żuka”, patrząc nieco dalej pod kątem geograficznym, pozostaje dowódca zgrupowania WiN w centralnej części Lubelszczyzny, mjr. cc. Hieronim Dekutowski „Zapora”, który został aresztowany wraz ze swymi podkomendnymi i stracony na Mokotowie 7 marca 1949 r.

Pobrano już próbkę DNA od rodziny „Zapory”, tak samo jak od Andrzeja Pileckiego, syna legendarnego rotmistrza Witolda Pileckiego.

– Możliwość uczestnictwa w ekshumacji ofiar mokotowskiego więzienia to niezapomniane przeżycie. Świadomość, że być może pochylamy się właśnie nad szczątkami Bohaterów takich jak gen. „Nil”, czy mjr. „Zapora” stawia przed oczami biografie ludzi, którzy pomimo fatalnego położenia chcieli budować Polskę niepodległą. Zapłacili za to prześladowaniem przez bezpiekę, więzieniem i morderczymi przesłuchaniami prowadzącymi do wycieńczenia organizmu, lub egzekucją – dzieli się swoimi wrażeniami Daniel i zaznacza, że jest to niezwykle budujące uczucie, iż po tylu latach milczenia od niedawna można przywracać pamięć o żołnierzach podziemia niepodległościowego.Nareszcie pojawiła się szansa na to, że rodziny ofiar oraz ludzie chcący oddać hołd poległym za Ojczyznę nie będą zapalać świeczki na symbolicznym grobie, a w faktycznym miejscu spoczynku Bohaterów. – Widok odkopywanych jam grobowych nie jest najprzyjemniejszy. Nienaturalne, wręcz chaotyczne położenie ciał sugeruje iż wrzucane były do dołu w pośpiechu, bez należytego szacunku. Przestrzelone czaszki po kilku dekadach ukazują prawdę o losie żołnierzy wykluczonych na wiele lat z pamięci społecznej.

Kto leży, gdzie i dlaczego?

Walka wielu żołnierzy AK nie skończyła się z chwilą jej rozwiązania, 19 stycznia 1945 r. Trwała w obliczu kolejnej okupacji przyniesionej na bagnetach czerwonoarmistów. Powstawały w tym czasie różne organizacje skupiające patriotów, takie jak Zrzeszenie Wolność i Niezawisłość. Członkowie ich, w imię idei niepodległościowej oraz wierności wartościom takim jak Bóg, Honor i Ojczyzna, oddawali największą ofiarę. Organy nowej władzy takie, jak choćby Urząd Bezpieczeństwa, za wszelką cenę starały się rozbić organizację i oddziały żołnierzy podziemia. Masowe obławy, prześladowania, rekwizycje, werbowani agenci, aresztowania oraz brutalne przesłuchania spowodowały, że wielu żołnierzy AK, WiN, DSZ, ROAK, NZW, NSZ etc. znalazło się w więzieniach. W przypadku żołnierzy szeregowych stosowano zwykle kary wieloletniego więzienia, natomiast oficerów charakteryzowanych jako „niereformowalnych wrogów władzy ludowej” skazywano na karę śmierci w nagłaśnianych, pokazowych procesach. Wśród nich były takie osoby, jak dowódca Kedywu AK gen. August Fieldorf ps. „Nil”, rotmistrz Witold Pilecki, zaliczony przez zachodnich historyków do czołówki najbardziej bohaterskich żołnierzy w czasie II wojny światowej, mjr Zygmunt Szendzielarz ps. „Łupaszko”, dowódca V Wileńskiej Brygady AK, czy chociażby mjr cc. Hieronim Dekutowski ps. „Zapora”, komendant zgrupowania AK-WiN z Lubelszczyzny. Wszystkie te osoby odsiadywały wyroki wydane przez władze komunistyczne w więzieniu na Mokotowie przy ul. Rakowieckiej. Funkcjonariusze UB wozili zwłoki na cmentarz przy ul. Wałbrzyskiej lub na Powązki do kwatery „Ł”.

Ekshumacje

23 lipca bieżącego roku  Instytut Pamięci Narodowej w porozumieniu z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz ministerstwem sprawiedliwości rozpoczął prace ekshumacyjne w kwaterze „Ł” na warszawskich Powązkach Wojskowych w ramach realizacji ogólnopolskiego projektu badawczego „Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego z lat 1944-1956”. Były one poprzedzone wcześniejszymi pomiarami georadarem, dzięki którym udało się określić położenie jam grobowych. Pracownicy IPN kierowani przez pełnomocnika prezesa IPN ds. poszukiwań miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego i jednocześnie szefa wrocławskiego oddziału IPN, dr. hab. Krzysztofa Szwagrzyka, wraz z archeologami, pracownikami zakładu medycyny sądowej oraz wolontariuszami niestrudzenie pracują w kwaterze „na Łączce”, mając na celu, jak najdokładniejsze sprawdzenie wyznaczonego terenu. Do tej pory udało się wydobyć ponad trzydzieści szkieletów, których stan niejednokrotnie sugeruje egzekucję. Od początku prac udało się natrafić tylko na dwa ciała znajdujące się w trumnach, reszta leży w zbiorowych jamach. W jednej z nich zlokalizowano szczątki aż ośmiu ludzi. Przy niektórych straceńcach oprócz powtarzających się guzików i fragmentów tkanin z ubrań udało się odnaleźć przedmioty osobiste takie, jak grzebienie, ustnik od fajki, czy medaliki z Matką Boską Częstochowską i Kodeńską. Odnajdowanie przy szczątkach przedmiotów osobistych może w znacznym stopniu przyspieszyć identyfikację zwłok, podobnie, jak informacje o złamaniach, czy ranach postrzałowych przed pobytem na Rakowieckiej. Ciekawostkę stanowi jeden grzebień, na którym skazaniec rysami zaznaczał czas spędzony w więzieniu. W rozmowie z nami kierujący pracami dr hab. Szwagrzyk przyznał, że spodziewa się znalezienia znacznej ilości ciał żołnierzy pomordowanych w mokotowskim więzieniu. Problemem jest fakt, iż kwatera „Ł” to fragment miejsca, gdzie grzebano straceńców z mokotowskiego więzienia. Prace ekshumacyjne mają potrwać do końca sierpnia. Później przyjdzie czas na identyfikację oraz porównanie materiału DNA pobranego z ciał, z materiałem genetycznym pobranym od rodzin ofiar prawdopodobnie spoczywających „na Łączce”.

Rodziny ofiar więzienia Mokotowskiego oraz terroru komunistycznego z lat 1948-1953 proszone są o kontakt z Instytutem Pamięci Narodowej, ew. z redakcją Twojego Głosu, skąd przekierujemy Państwa do odpowiednich organów w IPN-ie.

Napisz komentarz »