Ludzie, Społeczeństwo, Z życia szkół

Wspomnienia ze „Szkoły Orląt”

Opublikowano 01 lipca 2015, autor: Malwina Smolak

– Cholernie bałem się skakać ze spadochronem. Pierwszy skok pamiętam jak koszmar, ale i wielką radość – wspomina Mirosław Hermaszewski

Przy okazji uroczystości 90-lecie Szkoły Orląt wspomnieniami z czasów studiów podzielili się z nami kosmonauta Mirosław Hermaszewski, major Paweł Stefański i ppor. Anna Wnęk. Każde z nich ma swoje wspaniałe wspomnienia związane z czasem studiów w Dęblinie.

Gen.bryg. w st. spocz., lotnik, kosmonauta Mirosław Hermaszewski

Pierwszy skok, jak koszmar

Bramę szkoły przekroczył 13 listopada 1961 roku. – Od początku drapało mnie do samolotów – wspomina. W pierwszym roku latał na Biesach (TS-8 Bies, polski samolot szkolno-treningowy) w Radzyniu Podlaskim. – Boże! Już wtedy poczułem, że to jest coś! To nie był jakiś szybowiec, jak poprzednio, czy samolot z płótna. Był metalowy, miał szachownicę na skrzydle. To była wielka radość! – przekonuje. Na drugim roku zaczął latać na samolocie odrzutowym. Rzadko chodził na przepustki. Najczęściej widziano go w bibliotece lub na treningach. Szkołę skończył jako prymus. – Dostałem dwie gwiazdki i kordzik. Pamiętam nagrodę od ministra. No i przepustkę w świat – uśmiecha się. Największą trudnością podczas szkolenia Mirosławowi Hermaszewskiemu sprawiły skoki. – Ja się cholernie bałem skakać ze spadochronem – przyznaje. Każdy pilot musi przejść ten etap szkolenia. – Pamiętam pierwszy skok jak wielki koszmar, ale i wielką radość. Jak się otwiera spadochron, to człowiek krzyczy z radości: „O Jezus, Maria lecę!”. Ale jak się zbliża ziemia, to znowu włosy się jeżą – wspomina. – To wyrabia hart ducha – dodaje.

Paweł Stefański, major rezerwy, promocja 1980 r.

Poznał w Dęblinie fajną dziewczynę

Naukę w Szkole Orląt rozpoczął w 1976 roku. Po przyjęciu byli w Dęblinie przez tydzień. Potem ze względów lokalowych (roczniki były wtedy liczniejsze) wszystkie pierwsze roczniki wysyłano poza Dęblin. Cały rok wraz z kolegami spędził w Białej Podlaskiej w Szkolnym Pułku. W 1977 roku wrócił do Dęblina na trzy lata. – Kończyłem szkołę na śmigłowcach. Przerzucali nas na czas remontów pasa startowego na szkolenia m.in. do Nowego Miasta, Tomaszowa Mazowieckiego – wspomina. Z Dęblinem major wiąże również cywilne wspomnienia. – Poznałem tu fajną dziewczynę. Dębliniankę. Bardzo miło to wspominam. Ona mnie zostawiła. Wyszła za przystojniejszego (śmiech). To takie najmilsze wspomnienie. Dobrze zrobiła, że mnie zostawiła, bo mam dzięki temu bardzo dobrą żonę – zapewnia Stefański. Kilka lat po ukończeniu Szkoły Orląt zaczął wyjeżdżać na misje ONZ-towskie. Na pierwszą misję wysłano go do Kambodży. Spędził tam 11 miesięcy.

Ppor. Marynarki Wojennej Anna Wnęk, promocja 2014 r.

Przeciągnęli Iskrę przed „koszarowiec”

Najprzyjemniej z 5-letniego okresu studiów w Dęblinie wspomina czas spędzony na praktykach. – To myśl o nich motywowała nas do  intensywnej nauki (śmiech) – zapewnia. – Słów podziękowań dla instruktorów i naszych przełożonych za ich czas nam poświęcony na pewno nigdy nie będzie za wiele – podkreśla. Rocznik ppor. Anny Wnęk był bardzo zżyty. Świadczy o tym przede wszystkim przedostatnia noc spędzona na terenie jednostki, kiedy to zgodnie z tradycją, całością składu – 114 osób, pożegnali swoją Alma Mater. – Głównym punktem naszego planu było przeciągnięcie samolotu TS-11 Iskra spod budynku wydziału na plac apelowy przed nasz „koszarowiec” – opowiada. Wszystko było wcześniej szczegółowo opracowane. Każdy był w coś zaangażowany przez co tworzyli łańcuch, którego każde ogniwo było ważne. Nawet w sytuacji, której się nie spodziewali, tzn. gdy mieli zostać pociągnięci do odpowiedzialności przez oficera dyżurnego jednostki – nie pozwolili na jego przerwanie. – Wiedzieliśmy, że nie robimy nic złego i staliśmy murem razem śpiewając wojskowe piosenki, które pamiętaliśmy z czasów unitarki (śmiech). A potem gdy wszystko zostało wyjaśnione odprowadziliśmy Iskierkę na miejsce, oczywiście dumnie przy tym śpiewając – zapewnia Wnęk.

90 lat historii

Oficerska Szkoła Lotnictwa utworzona została 5 listopada 1925 roku w Grudziądzu, na miejscu Wyższej Szkoły Pilotów. W kwietniu 1927 r. OSL przeniesiono do Dęblina. 15 września naukę ukończyli podchorążowie z pierwszego naboru. Absolwenci odeszli do pułków lotniczych jako podchorążowie obserwatorzy. Przez szereg lat Szkoła Orląt zmieniała swoją nazwę, strukturę oraz kierunki kształcenia. Do września 1939 r. wypromowano w Dęblinie około 1200 absolwentów.

W połowie lat 50. Szkoła Orląt rozpoczęła kształcenie podchorążych na samolotach odrzutowych. Szkolenia wymagały szeregu zmian, które później umożliwiły zmianę jej statusu i pozycji. W roku 1968 szkoła otrzymała status wyższej uczelni pod nazwą Wyższa Oficerska Szkoła Lotnicza. Pierwsza promocja absolwentów WOSL miała miejsce w 1971 r.

Od 1 września 1994 szkoła funkcjonuje jako Wyższa Szkoła Oficerska Sił Powietrznych.

 

Na podstawie „90-lecie dęblińskiej Szkoły Orląt 1925-2015” dr Józefa Zielińskiego

Napisz komentarz »