Historia

Tak zginął „kat Dęblina”

Opublikowano 24 czerwca 2015, autor: Marek

Partyzanci podeszli i sprawdzili, czy Peterson aby na pewno jest martwy. Kiedy okazało się, że dawał jeszcze znaki życia, Jerzy Jaskulski strzelił mu w głowę

Christian Peterson objął dowództwo posterunku żandarmerii w Dęblinie z końcem 1942 roku. Szybko dał się poznać jako chciwy i okrutny podoficer, którego ulubionym zajęciem było chodzenie po ulicach z drewniana pałką i wyszukiwanie przypadkowych ofiar wśród przechodniów. W kwietniu 1943 roku komenda główna AK podjęła decyzję o eliminacji najbardziej okrutnych i bezwzględnych ludzi aparatu terroru zajmujących różne stanowiska w niemieckiej machinie okupacyjnej. Na liście znalazł się także Peterson. Zapadła decyzja o jego likwidacji. Przez cały rok 1943 miejscowa placówka AK próbowała pozbyć się Petersona. Doszło do pięciu nieudanych prób zamachu na jego życie. Efekt był taki, że gdy on leczył rany, to jego podwładni z zawziętością szukali sprawców zamachu. Kiedy byli nieuchwytni Niemcy brali odwet na mieszkańcach. Urządzali łapanki. Katowali i mordowali niewinnych ludzi.

15 czerwca 1944 roku partyzantom w końcu udało się dopaść „kata Dęblina”. Dwunastoosobowy oddział „Zagona” zorganizował zasadzkę w Krasnoglinach na drodze z Moszczanki do Dęblina. Nie było to miejsce przypadkowe. Las dawał partyzantom możliwość bezpiecznego wycofania się. Peterson podróżował bryczką powożoną przez Tadeusza Maruszczaka. To on współpracował z zamachowcami i dostarczał im informacje o trasie przejazdu.

Gdy bryczka wjechała na drogę w kierunku Dęblina, partyzanci już czekali w ukryciu. Kiedy zaprzęg się zbliżył wyskoczyli zza drzew i serią z automatu walili do Petersona. Ten zeskoczył z wozu i  próbował się bronić strzelając ze swojego waltera. Został jednak trafiony i padł na ziemię

Celna seria z automatu wystrzelona przez Jana Wojciechowskiego pseudonim „Gryf” dobiła  Niemca. Partyzanci jeszcze podeszli i sprawdzili, czy Peterson aby na pewno jest martwy. Kiedy okazało się, że dawał jeszcze znaki życia, Jerzy Jaskulski „Zagon” z broń krótkiej strzelił mu w głowę. To ostatecznie przypieczętowało los „kata Dęblina”. AK-owcy zabrali jeszcze Petersonowi dokumenty oraz broń i wycofali się w głąb lasu.

komentarze »
  1. Katarzyna Kafara 30 sierpnia 2015 17:34 - Odpowiedź

    Artykuł jest pełen błędów! Autor tego artykułu wykazał się nie znajomością faktów, m.in. bryczką powoził nie p. Maruszczak tylko p. TADEUSZ MARCZAK!!! Cóż za pseudo-dziennikarstwo historyczne!!! Proszę o wydrukowanie sprostowania!

  2. brat pete® 1 września 2015 15:28 - Odpowiedź

    W tej pseudo gazetce występuje nie tylko pseudo dziennikarstwo historyczne, ale w ogóle pseudo dziennikarstwo. Artykuły na zamówienie polityczne albo jakieś bzdety typu kto co ma w torebce, czy w garażu i przemilczenie innych spraw, bo ich ujawnienie mogłoby zaszkodzić określonej opcji, czy interesom pewnych osób.

Napisz komentarz »