Historia, Ludzie

Szampan pity w chmurach

Opublikowano 22 lipca 2015, autor: Łukasz Prusak

Kiedy dla Romana Marcinkiewicza wybiła dziesięciotysięczna godzina w powietrzu, jako pierwszy z gratulacjami pospieszył Mirosław Hermaszewski

Roman Marcinkiewicz z Dęblińskiego Oddziału Stowarzyszenia Seniorów Lotnictwa Wojskowego wspomina jeden z najważniejszych lotów w swoim życiu.

Na koniec 1985 roku spędziłem w powietrzu, jako technik pokładowy, 9937 godzin. Do przekroczenia 10 tysięcy brakowało mi 63 godziny. Na początku 1986 roku częstotliwość lotów nie była imponująca. Obawiałem się, czy do końca mojej służby zdołam osiągnąć te upragnione, brakujące godziny. Los mi jednak sprzyjał.

15 kwietnia wystartowaliśmy na samolocie IŁ 14 na trasie Dęblin – Modlin – Zegrze – Modlin – Dęblin. Po dokładnym przeliczeniu wyjaśniło się, że moje 10 tys. godzin w powietrzu przekroczę podczas przelotu z Modlina do Zegrza. Tak się przypadkowo złożyło, że cała załoga była ubrana na galowo. Na pokładzie znalazł się nasz kosmonauta Mirosław Hermaszewski. Dowódcą załogi był ppłk Zbigniew Swoboda. Zakomunikował generałowi Hermaszewskiemu, że nasz technik pokładowy przekroczy 10 tys. godzin w powietrzu. Przed lotem koledzy wykonali mi kilka zdjęć na tle śmigła IŁ- 14. Napisali na nim:10 000 godzin i 2,5 miliona kilometrów.

Dedykacja i gratulacje

Gdy wystartowaliśmy z lotniska w Modlinie gen. Hermaszewski zajął miejsce drugiego pilota. Z nadejściem dziesięciotysięcznej godziny ppłk Swoboda wykonał wiraż i włączył autopilota. Jako pierwszy życzenia złożył mi gen. Hermaszewski. Wręczył mi swoje kolorowe zdjęcie. Na drugiej stronie napisał mi dedykację zaznaczając, że był świadkiem doniosłej dla mnie chwili. Po gratulacjach od innych członków załogi otworzyłem szampana i każdy z nas zaliczył po jednym skromnym łyku.

Ostatni lot wykonałem 9 czerwca 1986 roku. Trwał niewiele ponad półtorej godziny. Wówczas jako instruktor egzaminowałem st. sierżanta Młynarczyka na nowego technika pokładowego.

Napisz komentarz »