Ryki

Wykonawca basenu sądzi się z powiatem o „grube” pieniądze

Opublikowano 15 września 2015, autor: Łukasz Prusak

Jeden pozew jest już w sądzie. Zaraz będzie drugi. „Instalbud” Rzeszów, który budował rycką pływalnię żąda zapłaty ok. 150 tys. zł za prace poza projektowe. Starostwo czeka spokojnie na sądowe rozstrzygnięcie

Choć rycka pływalnia działa już dwa lata, kwestie rozliczenia tej inwestycji ciągną się do dziś. Sprawa ma dwa wątki. Jeden już znalazł finał w sądzie, drugi ma trafić tam jeszcze we wrześniu.

Jeżeli chodzi o pierwszy wątek, jak mówi Mikołaj Nitka, dyrektor Działu Prawnego „Instalbudu”, firma chce zwrotu  pieniędzy, które samorząd otrzymał z gwarancji bankowych. 334 tys. zł to forma zabezpieczenia na wypadek, gdyby  wykonawca nie wywiązał się w terminie z obowiązku usunięcia usterek. Powiat pieniądze już dostał. – Leżą na oddzielnym rachunku i czekają na sądowe rozstrzygnięcie – wyjaśnia starosta Stanisław Jagiełło.

Fuga do poprawki

Spór idzie o usterki, które „Instalbud” usuwał rok temu. Zgodnie z umową ma obowiązek robić to przez pięć lat od wybudowania obiektu. We wrześniu 2014 r. pływalnia na miesiąc została zamknięta. Była to tzw. przerwa technologiczna. Jak twierdzi przedstawiciel „Instalbudu”, usterki zostały usunięte w terminie, czyli do końca miesiąca i nie miały wpływu na funkcjonowanie obiektu.

Sprawy sporne to tak naprawdę głupoty – twierdzi Nitka i podaje przykład wykruszającej się fugi między płytkami. – To jest usterka, za którą zapłaciliśmy prawie 50 tys. zł za dwa dni opóźnienia.  Zgodnie z umową kara za każdy dzień zwłoki wynosi 23 tys. zł – wyjaśnia. Zdaniem Nitki faktyczny koszt usunięcia usterki, które i tak nastąpiło, wyniósł 300 zł. – Kara jest nie współmierna do winy, o ile o takiej można mówić – zauważa Nitka. – Starostwo twierdzi, że usterkę zgłosiło nam mailem. Tylko dziwnym trafem w firmie nikt tego maila nie widział – dodaje.

Firma miała 14 dni na usunięcie usterek. Taki harmonogram przedstawiła. Po 14 września pewne rzeczy były nie zrobione i nie można było użytkować hali basenowej – mówi Jagiełło. Starosta wyjaśnia, że zanim pływalnia mogła z początkiem października przyjmować klientów, musiała się do tego przygotować. Samo napełnianie basenu wodą i proces jej ogrzania to bez mała tydzień. Starosta twierdzi, że powiat ściągając kary z „Instalbudu” jedynie respektuje umowę. – Trzymamy się literalnie jej zapisów – mówi.

Dogadywali się „na gębę”

„Instalbud” szykuje też drugi pozew, który ma trafić do sądu w tym miesiącu. Chodzi o zapłatę za dodatkowe roboty. Firma twierdzi, że należy jej się od 110 do 150 tys. zł. Szef działu prawnego przyznaje, że roboty poza projektowe były uzgadniane w zwykłych rozmowach. – Żadna forma wymagana prawem nie została tu zachowana – wyjaśnia. Jak mówi Nitka, padły ustne deklaracje, że powiat zapłaci za roboty dodatkowe później. Do tej pory nie zapłacił. – To był błąd z naszej strony, że zawierzyliśmy urzędnikom – mówi Nitka.

Aneta Ochal, naczelnik wydziału inwestycji odsyła do prawa o zamówieniach publicznych i formy rozliczenia, jaką jest ryczałt (kwota w wysokości ustalonej z góry – dod. red). – Oferent może mieć wszelkie pytania i ustalenia na etapie przygotowania oferty. Jeżeli na etapie przetargu nie zgłosił jakiejś poprawki do projektu, to jest to jego ryzyko – mówi Ochal. Innymi słowy powiat stoi na stanowisku, że „Instalbudowi” żadne pieniądze się już nie należą.

Sufit i surowy beton

Firma utrzymuje, że wśród robót dodatkowych, jakie na zlecenie powiatu wykonała znajduje się np. wjazd na parking od ul. Janiszewskiej. Projekt zakładał, że kończył się on kilka metrów od jezdni. Trzeba było więc go dobudować. – Były prośby więc to zrobiliśmy – wyjaśnia Nitka.

Inna, zdaniem firmy, nierozliczona do dziś sprawa to dodatkowa stal zbrojeniowa. – Projekt zakładał, że będzie jej potrzeba tyle i tyle, ale na etapie budowy okazało się, że trzeba więcej. Wykazaliśmy, że było trochę błędów projektowych – mówi Nitka.

Projektant udowodnił, że ilość stali jaką przewidział była wystarczająca – ripostuje starosta.

Kolejnym tematem ma być sufit w holu głównym. Zgodnie z projektem był to tzw. surowy beton. – Nie spodobało się to kilku pracownikom starostwa i wymusili na nas, żebyśmy to pomalowali. Dziś nikt nie chce za to zapłacić – uważa Nitka.

Starosta Jagiełło zapowiada z kolei, że powiat jest pewny swoich racji i spokojnie czeka na sądowe rozstrzygnięcie sprawy. Do tematu będziemy wracać.

Napisz komentarz »