Samorząd

Radny pozwał sołtysa do sądu

Opublikowano 06 października 2015, autor: Zbigniew Jończyk

„Złodziej”, „oszust”, „cham”, „świnia bezczelna” miał usłyszeć o sobie Adam Szymański, ówczesny wiceprzewodniczący rady powiatu. Zniewagi mieli dokonać sołtys Sierskowoli i jego brat na zebraniu wiejskim. Sprawa trafiła do sądu

Adam Szymański z Ryk w 2012 roku został prezesem OSP Sierskowola. Zastąpił Witolda Gulewskiego, który niespodziewanie złożył rezygnację. – Nie zamierzałem rezygnować. Zrobiłem to pod naciskami. Jest przykro nie tylko mi, ale i całemu zarządowi, bo przez 12 lat bardzo dużo zrobiliśmy dla wsi i mieszkańców – mówił wówczas Witold Gulewski. Tamto wydarzenie mogło dać początek temu co działo się na zebraniu wiejskim w 2013 roku.

We wrześniu 2013 roku mieszkańcy Sierskowoli mieli zdecydować o przeznaczeniu funduszu sołeckiego w 2014 roku. Koncepcje były dwie. Pierwsza Adama Szymańskiego, prezesa miejscowej OSP, aby pieniądze przeznaczyć na instalację grzewczą w świetlicy wiejskiej. – Chcieliśmy zrobić ogrzewanie z kominka, żeby było taniej – mówi Szymański. Druga Witolda Gulewskiego, sołtysa wsi, który zaproponował remont dróg w Sierskowoli.

Propozycje podzieliły mieszkańców a atmosfera w sali zrobiła się nerwowa. – W pewnym momencie pan Gulewski nazwał mnie oszustem i złodziejem, bezczelną świnią. Na końcu „odebrał mi głos” w dyskusji – twierdzi Szymański. Ostatecznie mieszkańcy stosunkiem głosów 33 do 30 zdecydowali się na remont dróg.

Zebranie nie było nagrywane. Protokół z niego pisał sołtys. – Prosiłem, aby jego wypowiedzi znalazły się w protokole, ale nie zostały zapisane – mówi Szymański. – Żałuję, bo powinienem nagrać dyskusję dodaje.

Umorzenie, apelacja i nowa rozprawa

Trzy tygodnie później odbyło się kolejne zebranie wiejskie. Szymański twierdzi, że chciał pogodzić się z sołtysem. – Podszedłem, zaproponowałem, żeby wspólnie działać na rzecz społeczeństwa. Sołtys powiedział do mnie bardzo wulgarne słowo, którego nawet nie chcę powtarzać – mówi.

To nieprawda – twierdzi Gulewski. Przyznaje, że radny podszedł do niego na zebraniu i podawał mu rękę. – Nie chciałem. Powiedziałem, że nie chcę go znać. Za to co mi zrobił, nie chcę nawet patrzeć na niego. Byłem zastraszany. Odszedłem ze straży, bo chciałem mieć święty spokój – dodaje.

Szymański poszedł do sądu. Z prywatnego oskarżenia zarzucił sołtysowi oraz jemu bratu znieważenie i narażenie go na utratę zaufania społecznego. Proces ruszył 4 lutego 2014 roku.

Po czterech rozprawach, z uwagi na znikomą społeczną szkodliwość czynów, sąd umorzył postępowanie karne. Wcześniej świadkowie podani przez Szymańskiego potwierdzili, że słyszeli obraźliwe słowa wypowiedziane pod adresem radnego. Z kolei świadkowie wskazani przez sołtysa zeznali, że do incydentu pomiędzy sołtysem a radnym doszło, ale nie słyszeli obraźliwych słów.

Radny nie pogodził się z takim rozstrzygnięciem. Odwołał się. Po rozpatrzeniu apelacji sąd wyższej instancji uchylił zaskarżony wyrok i sprawę przekazał do ponownego rozpatrzenia.

W oczekiwaniu na wyrok

Proces przed ryckim sądem odbywa się za zamkniętymi drzwiami. Kolejną rozprawę sędzia Magdalena Gaj-Matys wyznaczyła na 19 października. – Wierzę, że teraz wyrok będzie dla mnie sprawiedliwy. Nie może być tak, że osoba publiczna znieważa drugą osobę publiczną nie mając do tego podstaw – mówi radny Szymański. Domaga się ukarania Witolda Gulewskiego, który w ubiegłym roku został radnym gminy Ryki i jego brata. Wniósł również o upublicznienie wyroku, przeproszenie go na najbliższym zebraniu wiejskim w Sierskowoli oraz w lokalnej prasie oraz wypłatę nawiązki po tysiąc złotych na cele społeczne.

Witold Gulewski uważa, że Szymański nie ma racji. Nie chce wypowiadać się w tej sprawie. – W tej sprawie wypowiedział się sąd, który już raz umorzył sprawę. Cierpliwie czekam na decyzję sądu – mówi sołtys. Pytany o stosunki z radnym powiatowym mówi, że nie ma o czym z nim rozmawiać. – Dla mnie najważniejsze jest, że ufają mi mieszkańcy. Wybrali mnie na radnego i na kolejną kadencję sołtysa – podkreśla.

Napisz komentarz »