na sygnale

Linia obrony byłego radnego: „To nie ja, to murarz”

Opublikowano 28 października 2015, autor: Łukasz Prusak

Były samorządowiec pojechał do Garwolina, a przed policją jego Nissanem uciekał znajomy murarz. Kluczyki były w stacyjce, a dokumenty w schowku

To wersja wydarzeń z 17 kwietnia, którą przed sądem przytoczył R.S., były radny i kandydat na burmistrza Ryk. 49-latek usłyszał 11 zarzutów w związku z nocną, szaleńczą ucieczką przed policją. Do tej pory w tej sprawie milczał. Zaczął mówić podczas rozprawy 1 października. Pana S. obciążają zeznania 6 policjantów, którzy podczas pościgu widzieli go za kierownicą terenówki.

„Pojechałem do Garwolina”

Według R.S. ten dzień wyglądał normalnie. Większość czasu spędził na pracy w polu. W między czasie umówił się z murarzem w sprawie wykonania grilla. Ten przyjechał na posesję S. ok. 19. Już o 20. lub 20.30 były radny był umówiony u znajomego w Garwolinie. W zaznaniach czytamy, że kiedy był w drodze telefonowała do niego żona. Obwiniony wrócił do domu ok. 23. „z minutami”. Położył się spać. Wstał o 7 i poszedł do pracy. Potem otrzymał telefon od żony, że w ich domu była policja.

Kto zatem 17 kwietnia w nocy (między godz. 21 a 22 – dod. red.) szalał terenowym Nissanem należącym do pana S. ulicami Ryk? Według właściciela auta – murarz z Kleszczówki, który tego dnia gościł na jego posesji. Jak to możliwe? To proste. Kluczyki do Nissana były w stacyjce, a dokumenty w schowku.

S. pożegnał się z murarzem i ruszył Fordem Fiestą zarejestrowanym na żonę do Garwolina. Gość czekał jeszcze na kolegę, który miał go odwieźć do domu. Nie wiadomo co było potem. S. zeznał, że murarz przyznał się przed nim do jazdy Nissanem i przepraszał go za to.

„Nie ma prawa jazdy”

Nie będziemy zdradzać personaliów murarza. Wiadomo, że mieszka razem z ojcem. Zainteresowanego nie było w domu, kiedy „Twój Głos” próbował z nim porozmawiać. Okazało się, że wyjechał i nie wiadomo, kiedy wróci. – Może jutro, może po 1 listopada – mówi ojciec murarza. Przyznaje, że sprawę nocnego rajdu terenowego Nissana ulicami Ryk zna z mediów. Nie wie też nic o ewentualnym udziale w tym zdarzeniu jego syna. – Po za tym on nie ma prawa jazdy. Jeździ rowerem, jak ja – mówi mężczyzna.

Milczenie żony

Linia obrony R.S. jest więc taka, że to nie on prowadził tego feralnego dnia, ale inny człowiek wziął jego auto. S. zeznał., że dowiedział się o tym od żony i sąsiadów, kiedy wrócił z Garwolina.

Pani S., w toku postępowania, powiedziała policjantom, że (17 kwietnia) jej mąż wrócił do domu, zjadł i się położył. Ona natomiast wyszła z domu ok. godz. 21. Wzięła swój samochód (Forda Fiestę) i pojechała załatwiać sprawy. Wróciła po 22. Odmówiła odpowiedzi na pytanie policjantów, czy ma komórkę i czy między godz. 21 a 22 kontaktowała się z mężem. Powiedziała tylko, że kiedy wróciła do domu, nie zaglądała do pokoju, w którym śpi mąż. Była natomiast przekonana, że tam jest. Podczas zeznań nie mówiła nic o wizycie murarza i wyjeździe męża do Garwolina. W czasie rozprawy 1 października odmówiła składania wyjaśnień. Jej zeznań nie można więc było skonfrontować.

Omal nie staranował radiowozu

17 kwietnia około godz. 21. policjanci zostali wezwani przez przypadkowego świadka. Mężczyzna informował, że widział, jak ulicami Ryk jeździ terenowy Nissan, którego kierowca może być pod wpływem alkoholu. Miał na to wskazywać styl jazdy. Na miejsce dyżurny skierował trzy patrole. Policjanci dotarli na ul. Przemysłową. Świadek opowiadał, że podejrzany kierowca skręcił gdzieś w polną drogę. Po chwili auto pojawiło się ponownie na ul. Przemysłowej. Kiedy mundurowi je zobaczyli włączyli syreny i ruszyli w pościg. Nissan uciekał w kierunku ul. Słowackiego. Kierowca nie reagował na wezwania do zatrzymania. Omal nie spowodował zderzenia z osobówką jadącą od strony Dęblina. Do tragedii nie doszło tylko dlatego, że jej kierowca ostro hamował. Policjanci zeznali, że w czasie ucieczki prowadzący Nissana mężczyzna najeżdżał na chodnik i nie zatrzymał się na „stopie”. Omal nie staranował też radiowozu, który zagrodził mu drogę. Terenówka minęła go o kilka centymetrów. Kiedy uciekinier wjechał w pola pościg się urwał. Policjanci przeczesali jeszcze Krasnogliny. Kierowca przepadł jak kamień w wodę. Policjanci doskonale wiedzieli kogo ścigają.

Kolejną rozprawę sąd zaplanował na 12 listopada.

Stróże prawa rozpoznali kierowcę

(fragmenty zeznań)

 

Policjant I: –  Pan R.S. był radnym i kandydatem na burmistrza więc jego wizerunek jest znany

 

Policjant II: – Przed zdarzeniem znałem obwinionego. Jestem pewien, że to on wówczas kierował

 

Policjant III: – Znam twarz obwinionego bardzo dobrze

 

Policjant IV: – Osobiście nie znam obwinionego, znam go z widzenia

 

Policjant V: – Za kierownicą siedział R.S. Widziałem go, gdy przejeżdżał koło nas w odległości pół metra

 

Policjant VI: – Nissan przejeżdżał tuż przed naszą maską. Kierowca był doskonale widoczny

komentarz »
  1. brat pete® 26 listopada 2015 21:09 - Odpowiedź

    Następny artykuł na polityczne zlecenie i następne przysłowiowe 30 srebrników do odebrania. „Intelektualne prostytutki” w/g Johna Swintona znowu mogą zameldować o wykonaniu zadania.

Napisz komentarz »