Historia

Pałacowe życie u dziedzica Janickiego

Opublikowano 02 grudnia 2015, autor: Łukasz Prusak, Wojciech Niedziółka

Jak zorganizowane było codzienne życie w majątku Ułęż? Kto dbał o porządek i ogród? A kto zarządzał służbą? Odpowiedzi na te pytania przynoszą wspomnienia Witolda Skowrona

Był on synem Szymona Skowrona, głównego ogrodnika pracującego u dziedzica Janickiego. Dbał o ogród i park okalający pałac w Ułężu. Wspomnienia pana Witolda odnajdujemy w kronice Ułęża sporządzonej przez panie z miejscowego Koła Gospodyń Wiejskich. Dzięki temu dokumentowi choć trochę możemy poznać pałacowe życie w latach dwudziestych ubiegłego stulecia. Oddajmy więc głos Witoldowi Skowronowi.

Dwa majątki

Miałem 12 lat, kiedy zacząłem pracować u dziedzica Janickiego jako pomocnik ogrodnika. Pracowali ze mną jeszcze Mieczysław Jóźwik, Marian Gelo i Stanisław Kosiński, który woził furmanką płody rolne do Dęblina. Bywało, że pracowałem też u syna dziedzica w Podlodowie. Całe obejście było ogrodzone świerkami. Od stodoły w kierunku zlewni mleka. Potem od bramy w kierunku wschodnim, aż do stawów. Każdej wiosny trzeba było dobrze przyciąć żywopłot. Przystawiało się drabinę, a drugą kładło na wierzch. Do przycinania służyły specjalne nożyce. Z cięciem żywopłotu schodziło się ponad dwa tygodnie.

Od strony wschodniej pałacu znajdowała się cieplarnia. Część została zbudowana z czerwonej cegły. Obok cieplarni była studnia, z której czerpało się wodę do użycia w pałacu. Policja była tu, gdzie posterunek policji i bank. Po prawej stronie pałacu, od strony zachodniej został wykopany duży dół. 6 x  6 x 6 m. Służył jako lodownia do przechowywania żywności. Do lodowni schodziło się po drabinie. Był to domek z dachem. Przez całą zimę zwoziło się tafle lodu ze stawów. Wykładało się nimi ściany, a potem obsypywało torfem. Jedzenie było potrzebne m.in. na różne bale, które często odbywały się w pałacu.

Czyszczenie sreber rodowych

Zarządzającym służbą był Zborowski. On kierował wszystkimi pracownikami: ogrodnikami, służbą, stróżami i pracownikami cieplarni. W pałacu pracowały pokojówki: Helcia, Janka, Karolka z Podlodowa i Zofia Ratyńska.

Tylko w obecności zarządcy służba mogła wejść na pokoje, żeby czyścić srebra, kiedy miały być bale. A na te zjeżdżali różni ministrowie.

Do pomocy zarządcy chodził Szczepan Bieńczak (dziadek Bożeny Noworolnik), który nauczył się czytać i pisać. Był jeszcze stangred Jan Stawski. Woził bryczką dziedzica i zarządcę.

Całego obejścia pałacowego pilnował stróż Kucharski. Miał siedem psów. Psiarnia stała z prawej strony parku. Po nim stróżem był Chmielewski.

 

Tak o dziedzicu Janickim pisała przedwojenna prasa

Obiad w Ułężu, podwieczorek w Sobieszynie

„Przybył do Warszawy na kongres rolniczy Minister Rolnictwa Republiki Czechosłowacji p. Hodży. Bawił w dniu 13 b. m. w majątku Ułęż, tejże gminy, pow.  garwoliński  należącym do naszego Ministra Rolnictwa i Dóbr Państwowych p. Janickiego. O godz. 13 samochodem od strony Warszawy przybyli do majątku Ułęż min. Hodży w towarzystwie czechosłowackiego posła w Warszawie Fliedera, p. Ministra Janickiego oraz dwóch wyższych urzędników. Po spożyciu obiadu z Ministrem Janickim w majątku Ułęż i po zwiedzaniu tegoż majątku wyżej wymienieni udali się do Szkoły Rolniczej w Sobieszynie. Zostali przywitani przy dźwiękach szkolnej orkiestry przez personel nauczycielski. Chór złożony z uczniów odśpiewał  „Krakowiaka”. Po zwiedzaniu szkoły i Stacji Doświadczalnej przybyli udali się do majątku Sobieszyn, gdzie zostali podjęci podwieczorkiem”

„Głos Lubelski”, 23 czerwca 1925 roku

Czytaj o historii w zasobach biblioteki

Fragment pochodzi z Lubelskiej Biblioteki Cyfrowej, do której dostęp można  uzyskać za pośrednictwem strony Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej im. Hieronima Łopacińskiego w Lublinie. W cyfrowym archiwum możemy odnaleźć również informacje o gościach z Francji, Szwajcarii, a także z innych krajów, którzy wizytowali sobieszyńską Stację Doświadczalną i Szkołę w Sobieszynie-Brzozowej.

Napisz komentarz »