Stężyca

Kto porywa psy w Stężycy?

Opublikowano 22 grudnia 2015, autor: Tomasz Mikusek

Kradzieże, próby wyprowadzenia zwierząt z podwórek, czy powroty po kilkunastu dniach. Mieszkańcy boją się o swoje czworonogi

W ciągu ostatnich tygodni na przydrożnych tablicach ogłoszeń i drzewach pojawia się coraz więcej ogłoszeń o zaginionych psach. W większości chodzi o owczarki niemieckie i inne rasowe psy. Zadzwoniliśmy więc pod jeden z numerów. Telefon odebrał Krzysztof Stelmaszak ze Stężycy. Po krótkiej rozmowie umówiliśmy się na spotkanie. – Pies zniknął 6 grudnia w środku dnia. Nigdy wcześniej się to nie zdarzało – mówi. – Furtka była zamknięta na klucz więc niemożliwe, aby sam sobie otworzył i wyszedł – dodaje. Kiedy zwierzę nie pojawiło się kolejnego dnia, właściciel zaczął go szukać. – Z żoną rozwiesiliśmy ogłoszenia po okolicy – opowiada. – Mieliśmy wiele telefonów z informacją, że widziano naszego psa, jednak po przyjechaniu na miejsce zawsze okazywało się, że faktycznie to owczarek niemiecki, ale nie nasz – mówi Katarzyna Stelmaszak. – Na razie czekamy na informacje o naszej „zgubie” i szukamy dalej – dodaje jej mąż.

Dziwny przypadek

Kolejne ogłoszenie dotyczyło zaginięcia dwóch wyżłów niemieckich. Właścicielem zwierząt okazał się Łukasz Nowak ze Stężycy. Historia z jego „Łatkiem” i „Adamkiem” jest nieco inna mimo, że zniknęły kilka dni wcześniej niż pies państwa Stelmaszaków. Ich zaginięcie następowało dzień po dniu. Najpierw zniknął „Adamek”, następnego dnia „Łatek”. – To dziwne, ponieważ brama na podwórko jest otwierana tylko na pilota, a z furtki nie korzystamy, aby psy nie uciekły – mówi Łukasz Nowak. Właściciel rozpoczął poszukiwania. Rozwiesił ogłoszenia od Dęblina do Maciejowic. – Wyżeł niemiecki to rzadko spotykana rasa na naszym terenie więc liczyłem, że szybko się znajdą – mówi. Miał wiele sygnałów, że widziano psy. Wszystkie fałszywe. – Nawet w nocy jeździłem i sprawdzałem te informacje – dodaje. Przez prawie dwa tygodnie nic się nie zmieniało. – Nagle o czwartej nad ranem usłyszałem szczekanie pod bramą. To był „Adamek” – relacjonuje pan Łukasz. Najdziwniejsze było to, że tej nocy padało, a pies był suchy i ciepły. – Wyglądało to tak, jakby przed chwilą ktoś go wypuścił z samochodu – opowiada. Twierdzi, że przez okno widział dostawczy samochód, który przez chwilę stał pod bramą. Kiedy wyszedł po psa, auta już nie było. 12 godzin później pojawił się „Łatek”. To sąsiadka z naprzeciwka zadzwoniła domofonem, że pies się znalazł. – Był cały wychudzony i podrapany. Ma nadgryzione uszy i pełno strupów – przekonuje Nowak. – Jego również ktoś musiał odwieźć z powrotem – dodaje. Jak mówi, psy od kilku dni chodzą przestraszone, boją się mocnego światła i kulą się, kiedy tylko się podniesie głos. – Być może ktoś się nad nimi znęcał, bo nigdy się tak nie zachowywały. Poza tym jestem przekonany, że przez te dni, kiedy ich nie było, prawie nic nie jadły, bo wróciły strasznie wychudzone – dodaje nasz rozmówca.

Jak się okazuje, takich przypadków w gminie jest więcej, jednak nie wszyscy chcą o tym mówić na łamach prasy.

Odnalazły się wieczorem

Kolejnymi „ofiarami” mogły paść dwa owczarki niemieckie Marka Kurdziałka. Na posesji ma dwie furtki. Jedna jest zawsze zamknięta na stalowy drut, a z drugiej korzystają domownicy. – Kiedy rano wychodziłem do pracy było wszystko w porządku – mówi. Po powrocie okazało się, że psów nie ma, a nieużywana furtka jest otwarta. – Ktoś musiał zadać sobie dużo trudu, aby rozkręcić stalowy drut. Druga furtka jest przecież otwierana normalnie – relacjonuje.

Pan Marek jednego psa znalazł wieczorem. Ktoś przyprowadził zwierzę pod sklep. Drugi znalazł się późną nocą u weterynarza. – Pies został potrącony przez samochód i ktoś go tam przywiózł. – opowiada Kurdziałek.

Jak mówią zgodnie nasi rozmówcy, nigdy takie rzeczy nie działy się w Stężycy. Wszyscy są przekonani, że w sprawę jest zamieszana jedna osoba. Niektórzy z nich domyślają się kto to może być. Ale jak mówią, nie złapali nikogo za rękę i na takie dywagacje jest za wcześnie.

Napisz komentarz »