Historia

Niemiecki oficer interwniował w sprawie jego pochówku

Opublikowano 16 sierpnia 2016, autor: Łukasz Prusak

Gdy nad lotnisko w Dęblinie nadleciały niemieckie samoloty st. sierż. Leon Nowak otrzymał rozkaz obsadzenie jednego ze stanowisk ogniowych. Bomba spadła niedaleko.

Był 2 września 1939 r. Nad miastem Orląt co chwilę pojawiały się niemieckie maszyny. Leon Nowak właśnie skończył służbę. Do domu nie wrócił. Został na posterunku. Jak opowiadał w 1947 roku Józef Wojda, który przed wojną pracował z Nowakiem, jego kompan został oddelegowany do obsady punktu obserwacyjnego. -Ten znajdował się na dachu Działu Nauk. – Prowadził ostrzał z karabinu maszynowego – opowiada Wiesław Grudniak, miłośnik historii z Dęblina Jedna z niemieckich bomb spadła na budynek. Nowak zginął na miejscu. Przez 12 dni jego ciało leżało w gruzach zniszczonego budynku. Lotnisko zostało ewakuowane, a dookoła toczyły się walki. – Dopiero 14 września, kiedy weszli hitlerowcy żona Leona Nowaka – Józefa zgłosiła się do niemieckiego dowództwa z prośbą o wydania ciała męża. Dostała je – mówi Grudniak. Wdowa zgłosiła się do miejscowego proboszcza w sprawie pochówku. – Spotkała się z oporem – zdradza badacz losów Leona Nowaka. Co dokładnie się stało nie wiadomo. W każdym bądź razie wdowa udała się ponownie do dowództwa lotniska. Po interwencji niemieckiego oficera nazwiskiem Freidrich Reidinger duchowny zmienił zdanie. Pogrzeb się odbył. Co stało się takiego, że niemiecki oficer wstawił się za polską wdową? – Najpewniej był to zwykły ludzki odruch. Interweniował w sprawie żołnierza – uważa Grudniak. Jakieś znaczenie mogło mieć też to, że Nowakowie pochodzili z zaboru pruskiego. Józefa nieźle mówiła po niemiecku.

Opieka nad grobem

Tę historię Wiesław Grudniak poznał kilka lat temu. Dęblinianin zainteresował się osobą Leona Nowaka kiedy na cmentarzu komunalnym znalazł jego nazwisko na dwóch nagrobkach – w mogile zbiorowej i indywidualnej. Przy tej drugiej spotkał kiedyś nieznajomego mężczyznę. Postanowił zagadnąć. Od słowa do słowa i okazało się, że rozmawia z Januszem Nowakiem synem zmarłego wojskowego. Mieszkający w zachodniej Polsce potomek był akurat w podróży kamperem po kraju i zawitał do Dęblina. Grudniak zaprosił Nowaka na obiad.  Panowie szybko znaleźli wspólny język. Kiedy przybysz odjeżdżał poprosił pana Wiesława o opieką nad grobem ojca. Dlaczego nazwisko znalazło się na dwóch grobach nie do końca wiadomo. Mogło dojść do zwykłej pomyłki. Jak mówił w rozmowie z Grudniakiem Januszem Nowakiem ojciec do początku leżał w pojedynczej mogile.

Napisz komentarz »