Ryki, Społeczeństwo

Wjazd na teren przedszkola tylko dla wybranych?

Opublikowano 13 czerwca 2012, autor: ZBIGNIEW JOŃCZYK

Ojciec niepełnosprawnej córki skarży się na notoryczne utrudnianie mu dowozu dziecka do szkoły przez podległych burmistrzowi Ryk pracowników. O pomoc w tej sprawie poprosił wojewodę lubelskiego.

„Jestem rodzicem 13-letniej Wiktorii, dziecka z zespołem Downa zamieszkałej w mieszkaniu służbowym jej mamy Anny Kawki, usytuowanym w Przedszkolu nr 2 przy ulicy Żytniej w Rykach, realizującej obowiązek szkolny w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Dęblinie. Od dłuższego jednak czasu (około roku, tj. odkąd dyrektorem placówki została Pani Oździńska) utrudnia mi się dowóz dziecka do szkoły” – napisał Krzysztof Gregorczyk do Jolanty Szołno-Koguc, wojewody lubelskiego.

Utrudnianie ma polegać głównie na blokowaniu wjazdu przez samochody burmistrza Ryk Jerzego Gąski i dyrektor przedszkola Anny Oździńskiej. – Kazano mi niejednokrotnie czekać bliżej nieokreślony czas aż odjadą – mówi Gregorczyk. Jakby tego było mało, od 30 kwietnia br. pozbawiono go kluczy od bramy wymieniając kłódki na nowe. Jak przyznaje Krzysztof Gregorczyk, nigdy wcześniej takich utrudnień nie było. Od 1999 roku, kiedy urodziła się Wiktoria, córka jego i Anny Kawki, ich samochód stał na placu przedszkola pod wynajmowanym mieszkaniem. – Jeszcze do zeszłego roku nikomu to nie przeszkadzało – mówi.

Wydawało się to zrozumiałe, że niepełnosprawne dziecko wymaga konsultacji lekarzy i dowozu do nich. Rozumiał to również burmistrz Jerzy Gąska, który podpisał umowę z ojcem dziewczynki, żeby ten dowoził ją do szkoły. Najbliższa tego typu placówka mieści się w Dęblinie. Pan Krzysztof w poniedziałek rano odwozi dziecko do szkoły. Tam Wiktoria przebywa przez cały tydzień. W piątek po południu rodzice odbierają ją z internatu i na weekend przywożą do domu. Wszystko sprawnie funkcjonowało przez kilka lat. Przysłowiowe schody zaczęły się po tym, jak w czerwcu ub.r. burmistrz Ryk nieprawnie odwołał Annę Kawkę ze stanowiska dyrektora przedszkola i funkcję tę objęła Anna Oździńska.

– Prosiłem panią dyrektor o wydanie mi kluczy. Mówiłem, że skoro zabroniła nam parkować pod domem, to chociaż żeby pozwoliła podjechać pod schody mieszkania, by wypakować, bądź zapakować rzeczy córki i artykuły codziennego użytku. Pani dyrektor pomimo tego, że okazałem się jej kartą parkingową osoby niepełnosprawnej kategorycznie odmówiła mi. Powiedziała mi, że w sprawie kluczy mam się kontaktować bezpośrednio z panem Sulejem (dyrektor SASiP w Rykach – przyp. red.), lub z burmistrzem – opowiada ojciec Wiktorii. – Burmistrz powiedział mi, cytuję „to nie jest teren prywatny i bramy mi nie otworzy”. Gdy zwróciłem mu uwagę, że nie wolno mi dźwigać jakichkolwiek ciężarów, powiedział, żebym sobie torby furtką nosił. Dlaczego zatem inni mogą wjeżdżać na plac przedszkolny i tam parkować auto? Na dowód tego Krzysztof Gregorczyk pokazuje zrobioną przez siebie fotografię. – W Dęblinie mogę podjechać pod drzwi szkoły, bo nikomu jeszcze do głowy nie przyszło, że „to nie jest teren prywatny” – mówi Gregorczyk.

W trakcie jednej z „wypraw” dziecka do szkoły Gregorczyk powiadomił policję o utrudnieniu mu wjazdu pod dom, żeby zabrać bagaże dziecka. Przybyli na miejsce policjanci niewiele wskórali. Teraz ojciec niepełnosprawnej Wiktorii liczy na pomoc wojewody lubelskiego. W tej chwili jest jedynym opiekunem córki. – Matka dziecka wskutek szykan i publicznego poniżania przez obecną „władzę” trafiła z ciężką depresją do szpitala psychiatrycznego – mówi rozgoryczony ojciec. W związku z zaistniałą sytuacją Krzysztof Gregorczyk zwrócił się do burmistrza, by sam dowoził jego dziecko do szkoły w Dęblinie zgodnie z zapisem w ustawie o systemie oświaty.

W tej sprawie zwróciliśmy się o komentarz do burmistrza Jerzego Gąski. Niestety do tej pory nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi na zadane pytania. Na komentarz nie doczekaliśmy się również ze strony pani dyrektor Anny Oździńskiej.

Kilka dni temu Krzysztof Gregorczyk otrzymał pismo od Jerzego Gąski, że podpisana umowa na dowóz dziecka do szkoły obowiązuje nadal do 31 sierpnia br. Pan Krzysztof zastanawia się, jak ma ją wykonywać, skoro napotyka na takie utrudnienia.

W ostatni poniedziałek, dopiero po interwencji policji, otworzono na chwilę bramę. Krzysztof Gregorczyk po paru miesiącach mógł „swobodnie” odwieźć córkę do szkoły.

 

komentarze »
  1. xyz 15 czerwca 2012 14:35 - Odpowiedź

    To co się dzieje w Rykach i przedszkolu nr 2 to jeden wielki wstyd. Panie burmistrzu pan jest od tego by pomagać ludziom z naszej gminy czy tylko im utrudniać to?? Ewidentie na tym zdjęciu widać pański samochód lub pańskiej żony nie wiem dokładnie czyja to własność. Mieszkańcy ruszmy głową i zróbmy coś z tym co się dzieje w naszej gminie bo to jedna wielka porażka i jak tak dalej będzie nasza gmina przestanie istnieć a Ryki znikną z mapy.

  2. Mieszkaniec Dęblina 23 czerwca 2012 20:15 - Odpowiedź

    Często czytam regionalne gazety i często spotykam się z artykułami poświęconymi tej właśnie sprawie. Wstyd dla miasta Ryki, że głowa miasta powiatowego prowadzi tak haniebną grę z byłą Dyrektor przedszkola. Można byłoby porównać to do przedszkolnych przepychanek między dziećmi, może właśnie tam burmistrz powinien się cofnąć! Elita miasta nie może być mafią, która zrzuca z posad niewinnych ludzi a nawet ich oskarża o rzeczy, które nigdy nie miały miejsca! Burmistrz miasta Ryki nie zna nawet podstawowych przepisów oraz zapisów konstytucji (reportaż Tvn24), co jest rzeczą niezrozumiałą! Zatrudnia do urzędu osoby karane, podważa decyzje sądu (sprawa z umorzonym postępowaniem wobec byłej Dyrektor przedszkola). Tacy ludzie jak obecny burmistrz Ryk powinni pracować na złomie albo zamiatać ulice. Nie mam pojęcia przez jakie znajomości znalazł się na tym stanowisku… Szkoda słów i szkoda byłej Dyrektor przedszkola nr.2 .

Napisz komentarz »