Sport

Mazowsze przełamało kompleks Amatora

Opublikowano 10 listopada 2015, autor: Adam W. Faluszczak

Piłkarze ze Stężycy 3:0 wygrali w A-klasowych derbach powiatu ryckiego z Amatorem. Była to pierwsza wygrana podopiecznych trenera Marcina Gajdzińskiego nad lokalnym rywalem.

Marcin Gajdziński przejął drużynę Mazowsza na wiosnę 2014 roku. Od tego czasu obie drużyny trzykrotnie mierzyły się w walce o A-klasowe punkty. I trzykrotnie zwycięsko z tych prób wychodzili piłkarze z Leopoldowa i Rososzy. Chociaż trzeba powiedzieć, że ostatni mecz, z wiosny 2015, zakończył się wygraną Mazowsza 3:0, ale był to walkower za grę zawodnika nie wpisanego do meczowego protokołu. Na boisku Amator wygrał 3:0. Mecz z ostatniej niedzieli, oprócz prestiżu miał jeszcze jedno ważne znaczenie: Mazowsze chciało utrzymać jak najmniejszą stratę do prowadzącej Góry Puławskiej, a Amator zmniejszyć stratę do A-klasowej czołówki.

Brzydki mecz walki

Od razu trzeba nadmienić, że nie było to widowisko stojące na zbyt wysokim poziomie. Owszem, zaangażowania i woli walki z obu stron nie brakowało, ale zabrakło płynnych akcji i groźnych sytuacji pod oboma bramkami. W pierwszej połowie bliżsi gola byli goście, ale zabrakło im szczęścia pod bramką rywali, albo skutecznie interweniował Łukasz Kuśnierz, golkiper gospodarzy. Za to piłkarze Mazowsza tuż przed przerwą przeprowadzili zabójczą akcję, którą skutecznie wykończył Marcin Utnicki, najskuteczniejszy zawodnik ze Stężycy. Po zmianie stron dość szybko, bo w 60 minucie gospodarze podwyższyli swoje prowadzenie i można powiedzieć, że było już po meczu. Co prawda kilka minut później Amator miał jeszcze szansę wrócić do gry, po tym jak Patryk Chachuła przewrócił się w polu karnym Mazowsza, a sędzia podyktował karnego dla gości. Jednak Łukasz Kuśnierz obronił strzał Rafała Dunsta. W końcówce gospodarze strzelili jeszcze jednego gola i zmarnowali dwie znakomite okazje na podwyższenie rezultatu.

Osłabione Orlęta

Piłkarze z Dęblina na mecz z sąsiadami z Gołębia pojechali w mocno osłabionym składzie.

Niestety, kontuzje i choroby sprawiły, że na mecz z Hetmanem pojechaliśmy „gołą” jedenastką – mówi Michał Sikora, kapitan Orląt. – Dodatkowo jeszcze nie wszyscy byli w pełni sił, dlatego chwała im za to, że zdecydowali się zagrać.

Mimo to Orlęta po golu Tomasza Sikory prowadziły 1:0 do przerwy. Po zmianie stron gospodarze wyrównali, a przed końcem meczu strzelili zwycięskiego gola.

Szkoda straconych punktów, tym bardziej, że w drugiej części graliśmy z przewagą jednego zawodnika, po tym jak jeden z rywali dostał czerwoną kartkę – mówi Michał Sikora. – No cóż, po raz kolejny zabrakło nam trochę szczęścia. Mam nadzieję, że na wiosnę będziemy mieć go więcej.

Napisz komentarz »