na sygnale

Zaginął prezes ryckiego koła wędkarskiego

Opublikowano 17 listopada 2015, autor: Łukasz Prusak

Trwają poszukiwania zaginionego wędkarza. To Andrzej Lemieszek, prezes koła wędkarskiego nr 56 w Rykach

Do zaginięcia doszło 11 listopada wieczorem w Blizocinie w gminie Jeziorzany. Jak ustalił „Twój Głos”, wędkarze przy ładnej pogodzie łowili w Wieprzu. Lemieszek był na rybach ze swoim chrześniakiem. Tego dnia nastawili się na połów szczupaków. Pan Andrzej dobrze znał to miejsce. Blizocin to jego rodzinna miejscowość, więc tamtejsze łowiska nie miały dla niego tajemnic. Chrześniak zostawił pana Andrzeja na jakiś czas. Kiedy wrócił, żeby pomóc mu zwinąć wędki, zastał jedynie przewrócone krzesło, z którego łowił wędkarz. Nie daleko leżały okulary zaginionego. Pana Andrzeja nigdzie jednak nie było. Zaniepokojony wezwał policję. – Prowadzimy dochodzenie w sprawie zaginięcia wędkarza – informuje mł. asp. Grzegorz Paśnik, oficer prasowy lubartowskiej policji.

Poszukiwanie zakrojone są na dużą skalę. Od czwartku do niedzieli brzegi Wieprza przeczesywali strażacy. – Było to kilkanaście osób – informuje st. kpt Piotr Jabłoński, oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Lubartowie. Do wsparcia akcji została też wezwana specjalistyczna jednostka z Lublina. Strażacy badali dno rzeki przy użyciu sonaru. – Dno przeczesywał również płetwonurek – mówi Jabłoński.

Wieprz szalenie niebezpieczny

Robert Ziemianek z koła nr 56 mówi, że w akcje poszukiwawcze zaangażowali się także wędkarze. Patrolowali brzegi rzeki, badali bosakiem dno. Niestety bez efektu. – Wieprz jest bardzo niebezpieczny – mówi Ziemianek. Wszystko przez dno pełne konarów. – Nawet dla nurka jest tam niebezpiecznie. Wieprz jest groźniejszy od Wisły – mówi wędkarz.

W niedzielę poszukiwania Andrzeja Lemieszka zakończyły się. – Prowadzimy w tym momencie czynności operacyjne. Cały czas wierzymy, że poszukiwania zakończą się pomyślnie – dodaje mł. asp. Grzegorz Paśnik.

Jeżeli wędkarze, czy inne osoby będą w okolicy Wieprza, prosimy zwracać uwagę na to, czy gdzieś nie widać naszego kolegi – kończy Robert Ziemianek.

Napisz komentarz »