Ludzie

Traktory z duszą wyszły spod ręki pana Andrzeja

Opublikowano 04 stycznia 2016, autor: Łukasz Prusak

– Zawołałem panów spod sklepu, żeby pomogli mi odpalić Lanz Bulldoga. Zrobiliśmy sobie przejażdżkę po ulicach Dęblina. Była świetna zabawa – wspomina Andrzej Kalinowski

Emerytowany pilot zaraził się miłością do traktorów, kiedy pracował w Niemczech u gospodarza, który miał ich ze trzydzieści. Była połowa lat 80-tych, kiedy pan Andrzej regularnie wyjeżdżał do rajchu na zarobek. To było po tym, jak wyrzucili go z wojska za to, że oddał partyjną legitymacją. – Jak strzelali do górników w kopalni „Wujek” (16 grudnia 1981) powiedziałem, że nie chcę należeć do organizacji, która morduje. Jako katolik nie mogłem i koniec – mówi Kalinowski. Nie było wyjścia, trzeba było za coś utrzymać rodzinę. – Jak byłem w Niemczech szybko się nauczyłem, że nasi sąsiedzi szanują stare przedmioty, nie wyrzucają ich – opowiada. Wróciły wtedy wspomnienia o starym traktorze, który tuż po wojnie pracował w tartaku należącym do dalszej rodziny pana Andrzeja. Pochodzi on z Borów Tucholskich. Kiedy jeździł w tamte rejony dojrzewała w nim myśl, żeby odzyskać maszynę i tchnąć w nią nowe życie. Okazało się, że Lanz Bulldog (ciągnik rolniczy firmy Heinrich Lanz AG z niemieckiego Mannheim) wyprodukowany w 1939 roku już od kilku lat jest w rękach nowych właścicieli i niszczeje zdekompletowany gdzieś w krzakach.

„Śrubki nie przykręci”

Pan Andrzej odkupił go. Kilka miesięcy później wszedł w posiadanie Ursusa C-45 z przełomu lat 40-tych i 50-tych. Ciągnik ten był produkowany w Zakładach Mechanicznych „Ursus” w Warszawie. Opierał się na konstrukcji skopiowanej z Lanz Bulldoga z silnikiem o mocy 45 KM.

Obie swoje maszyny pana Andrzej sprowadził do Dęblina. W planach miał ich renowację. Zawsze jednak brakowało albo czasu, albo pieniędzy. – Liczyłem na moich synów – mówi Kalinowski. I tak naszedł dzień, w którym starszy – Darek – oznajmił ojcu, że biorą się za Lanz Bulldoga. – On jest teraz właścicielem. Ale jest taki, że śrubki nie umie przykręcić. Jest informatykiem. Ale to on był motorem napędowym prac przy Bulldogu – opowiada.

Kalinowski sam niewiele był w stanie zrobić. Ale na szczęście znał speca od tych maszyn. – Mój kolega Edmund Nowacki, który mieszka w Świeciu, przyjeżdżał do nas regularnie i dłubaliśmy przy nim. Mróz nie mróz, a my wszystko rozkręcaliśmy i składaliśmy od nowa. Nawet nie umiem określić ile pracy nas to kosztowało. Dużo części trzeba było dorabiać, przerabiać – wspomina pan Andrzej. Jak szacuje, w renowację Lanz Bulldoga trzeba było „wpompować” ok. 30 tys. zł. Większą część sfinansował jego syn. Po stronie pana Andrzeja była robocizna.

Na Dniach Stężycy

Na szczęście Bulldog jest pojazdem tanim, prostym i łatwym w utrzymaniu, głównie z powodu prostej budowy źródła napędu: dwusuwowego silnika z pojedynczym cylindrem, umieszczonym poziomo, uruchamianym przez podgrzewanie znajdującej się z przodu gruszki żarowej. Początkowo pojemność silnika wynosiła 6,3 litra, a moc 12 KM. W dalszych latach produkcji pojemność została zwiększona do 10,3 litra, a moc do 55 KM. Dziś renowacja Lanz Bulldoga jest ukończona, a ciągnik zarejestrowany jako pojazd zabytkowy i dopuszczony do ruchu. Czasem można spotkać go na ulicach. Z racji tego, że pan Darek jest daleko, w tamtym roku Lanz Bulldoga użytkował jego młodszy brat Marek. Jeździł nim m.in na Dni Stężycy, czy na Dni Otwarte Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Końskowoli.

Kolejny do remontu jest Ursus należący do Marka, młodszego syna pana Andrzeja. Jest już na chodzie, ale wymaga jeszcze kilku poprawek i oczywiście rejestracji. Nie jest więc wykluczone, że wiosną będzie można spotkać te dwa piękne pojazdy z duszą na drogach naszego powiatu.

 

Kultowa niemiecka maszyna

Produkcja rozpoczęła się w 1921 roku i w różnych wersjach Bulldog produkowany był aż do 1960 roku. W 1956 roku firma John Deere kupiła zakłady Lanz i zaczęła używać nazwy „John Deere-Lanz” dla ciągników produkowanych na linii w fabryce Lanz. Lanz Bulldog był jednym z najbardziej popularnych ciągników niemieckich. Został wyprodukowany w ponad 220 000 egzemplarzy. Nazwa „bulldog” jest powszechnie stosowana w Niemczech jako synonim ciągników również dzisiaj, szczególnie w Bawarii.

 

Motocykle 125 - Jaki wybrać? Jaki kupić?
Napisz komentarz »