na sygnale

Uratowali z pożaru schorowanego sąsiada

Opublikowano 09 lutego 2016, autor: Magdalena Grzelak, fot. Łukasz Prusak

O dużym szczęściu może mówić 59-letni pan Krzysztof z Ryk. Gdyby nie szybka interwencja sąsiadów prawdopodobnie spłonąłby w swoim domu

Kiedy Damian Gałaczyński z ul. Stawowej dobiegł do palącego się drewniaka, Maciej Gomoła, jeden z sąsiadów, już tam był. Pomagał schorowanemu mężczyźnie wydostać się z domu. Damian od razu przyłączył się do akcji. – Natychmiast pomogłem wynieść Krzyśka. Odciągaliśmy go na kilkanaście metrów – tłumaczy.

Gałaczyński mieszka z rodzicami tuż za płotem. Było niedzielne przedpołudnie, kiedy poczuł dym. Zerwał się na równe nogi, by sprawdzić co się stało. Zobaczył, że z domu sąsiada wydobywa się gęsty dym. Wie, że 59-latni samotny mężczyzna ma kłopoty ze zdrowiem i nie porusza się o własnych siłach. Rzucił się więc na ratunek. – Czułem adrenalinę, ale musiałem wejść do tego domu, bo tam był człowiek. Trzeba było go ratować – mówi Gałczyński. Kiedy pan Krzysztof był już bezpieczny pod opieką Macieja Gomoły, Damian pobiegł po wiadro. Chciał gasić, jak mówi, jeszcze wówczas mały pożar. Kiedy wrócił z napełnionym naczyniem, ogień był tak duży, że nic nie mógł w stanie zrobić.

Uratowali sąsiedni dom

Na miejscu pojawiły się służby ratunkowe: pogotowie, policja i dwa zastępy straży pożarnej. – Drewniany dom był całkowicie objęty pożarem – mówi st. kpt Jarosław Lasek, oficer prasowy Komendanta Powiatowego PSP w Rykach. Strażacy przystąpili do walki z żywiołem. Na szczęście ogień udało się szybko opanować. Druhowie zapobiegawczo polewali też sąsiedni, murowany dom stojący w odległości około 5 metrów od palącego się obiektu.

– Kiedy się paliło, nie było mnie w domu. Ale kiedy dotarłam na miejsce bardzo się przestraszyłam. Płakałam. Bałam się, że ogień mósię przemieścić na nasz dom. Gdyby nie strażacy nie miałabym do czego wracać – mówi sąsiadka pani Krystyna. W trakcie akcji gaśniczej przyjechało Pogotowie Energetyczne. Jego pracownicy odłączyli zasilanie.

Drewniany dom spłonął niemal doszczętnie. Zniszczone jest jego wnętrze, strop i część dachu. Na szczęście nikomu nic się nie stało i dzięki czujności sąsiadów i szybkiej interwencji służb udało się uniknąć tragedii. Poszkodowany 59-latek trafił do szpitala na obserwację.

Według strażaków prawdopodobną przyczyną pożaru była nieszczelność układu dymowego pieca.

Napisz komentarz »